Sollunari, 8 lutego 2012r.
ALEKSANDER ZINOWIEW „PRZEPASTNE WYŻYNY”
w przekładzie Leona Zawadzkiego
Aleksander A. Zinowiew
Zinowiew Aleksander Aleksandrowicz 29.10.1920 – 10.05.2006, doktor nauk filozoficznych , profesor, członek Finlandzkiej Akademii Nauk. Autor wielu książek z logiki i metodologii nauk. Liczne z nich wydane zostały w języku angielskim, niemieckim i innych językach europejskich.
Podstawowe prace : Filozoficzne problemy logiki wielowartościowej Moskwa 1960; w języku angielskim : Philosophical Problems of Many – Valued Logic Derdrecht – Holland 1963 ; Podstawy logicznej teorii wiedzy naukowej” Moskwa 1967 ; niemieckie wydanie Komplexe Logik Berlin, Braunschweig, Basel 1970 oraz w języku angielskim Foundations of the Logical Theory of Scientific Knowledge Derdrecht – Holland 1973 ; Szkic logiki wielowartościowej Moskwa 1968 ; w języku niemieckim Uber mehrwertige Logik Berlin, Braunschweig, Basel 1968 ; Logika kompleksowa Moskwa 1970 ; w języku niemieckim Logische Sprachregeln Berlin 1975, razem z H. Wessel Logiczna fizyka Moskwa 1972.
Pod wpływem Zinowiewa, spośród jego byłych studentów i aspirantów powstała grupa, której prace były publikowane w zbiorach Nieklasyczna logika Moskwa 1970; Teoria logicznego wnioskowania Moskwa 1975 i wielu innych wydaniach. Chociaż powoływanie się na prace Zinowiewa nigdy nie było dobrze widziane w Związku Radzieckim, to jego wpływ na radziecką logikę i filozofię jest wyraźnie odczuwalny. Wielokrotnie naśladowano go i zapożyczano od niego, był on też jednym z najczęściej cytowanych filozofów lat sześćdziesiątych. Był kandydatem Premii Państwowej, ale nie został dopuszczony nawet do ostatniej rundy tzw. konkursu. Kandydat do Akademii Nauk ZSRR, lecz nie został wybrany. Wielokrotnie był zapraszany na kongresy i sympozja międzynarodowe , ale ani razu nie został na nie wpuszczony. Był członkiem kolegium redakcyjnego Woprosow fiłosofii, lecz zrezygnował z tego stanowiska ze względu na niemożność publikowania autorów, których cenił i popierał. Przez pewien czas był kierownikiem katedry logiki Uniwersytetu Moskiewskiego, lecz został zwolniony z tego stanowiska w związku z koniecznością tzw. umocnienia kierownictwa katedry. Na początku lat sześćdziesiątych w środowisku radzieckich logików rozpoczęła się aktywna dyskredytacja Zinowiewa i jego grupy. W rezultacie tych wydarzeń grupa ta rozpadła się przedwcześnie nie stając się zdolną do samoobrony całością. W swoich pracach Zinowiew rozwija logiczno-filozoficzną koncepcję, która zajmuje się krytyczną analizą wszystkich zjawisk kultury współczesnej posługującej się formami językowymi.
Od tłumacza:
Niniejsze tłumaczenie zawiera wybór z książki A. A. Zinowiewa. Wyboru dokonałem według kryterium ważności tekstu dla polskiego czytelnika. Oczywiście, najchętniej przetłumaczyłbym całą książkę Zinowiewa, lecz nie pozwalają na to ani czas, ani objętość książki. Wszelkie niedopatrzenia tego wyboru są więc wynikiem moich ewentualnych błędów w rozpoznaniu potrzeb polskiego czytelnika.
Książka zawiera : Wstęp ( str.7-9 oryginału), Przepastne wyżyny ( str.9-289 ), Decyzja (str.289-469), Poemat o nudzi ( str.469-561). Wszystkie części stanowią jedną całość, mimo tego, że każda z nich jest zakończona fragmentem tej całości.
Akcja książki dzieje się w Ibansku – wielkim kraju totalitarnym, który łatwo jest zidentyfikować na mapie geopolitycznej świata. Trudno tu właściwie mówić o akcji, gdyż książka jest stopem burleski i dialogu sokratejskiego. Postaci książki występują pod pseudonimami, które czasem są łatwo do odszyfrowania np. Prawdziwiec (Sołżenicyn), Pieluszka (Jewtuszenko), Pieśniarz (Galicz), Pacykarz (rzeźbiarz i malarz Nieizwiestnyj), Dwulicowiec (Siniawskij), niektóre zaś to jakby zbiorcze pseudonimy samego Autora (Oszczerca, Schizofrenik, Gaduła), jeszcze inne, to typowe określenia miejsca zajmowanego przez personaż w społeczeństwie, np. : Socjolog, Myśliciel, Pretendent, Zarządzający, Małżonka, Współpracownik, Członek, Literat itp.
Specyfika konstrukcji całości pozwala na tłumaczenie poszczególnych rozdziałów bez szkody dla zrozumienia fabuły, która właściwie nie istnieje, lub też dotyczy pewnych fragmentów całości. Te właśnie fragmenty, spojone fabułą, zazwyczaj pomijałem przy dokonywaniu wyboru.
Mam nadzieję, że czytelnik polski otrzyma wkrótce pełny tekst przekładu książki Zinowiewa. Pozwolę sobie wyrazić przekonanie, że książka Zinowiewa jest niezwykle ważnym wydarzeniem w historii myśli ludzkiej, a dla czytelnika obszaru Ibanska jest świadectwem zwycięstwa tej myśli nad ciemnotą. Jej czytanie skłania do zadumy, budzi wesoły lub gorzki śmiech, przynosi tak potrzebną ulgę.
Leon Zawadzki
PRAWA SPOŁECZNE
Zazwyczaj ludzie myślą, pisał Schizofrenik, że społeczeństwo ludzkie jest jednym z najbardziej skomplikowanych zjawisk i że dlatego właśnie jego badanie związane jest z niezwykłymi trudnościami. To błąd. W rzeczywistości z czysto poznawczego punktu widzenia społeczeństwo jest najlżejszym dla badania zjawiskiem, a prawa społeczne są prymitywne i powszechnie dostępne. Gdyby tak nie było, życie społeczne w ogóle nie byłoby możliwe, gdyż ludzie żyją w społeczeństwie zgodnie z tymi prawami i z konieczności uświadamiają je sobie. Trudności w badaniu społeczeństwa, rozumie się, występują. Lecz nie posiadają one charakteru akademickiego. Najważniejsze przy rozumieniu społeczeństwa – rozumieć, że jest one proste w detalach i skomplikowane wskutek nagromadzenia ogromnej ich ilości, zdecydować się powiedzieć o tym temacie prawdę, przyznać się do banalności swoich myśli, zrzucić wykształcony system przesądów i zręcznie uczynić swoje myśli powszechnie znanymi.
Istnieje jedna trudność o charakterze poznawczym, mianowicie – niemożliwość dedukcji ze względu na nadmiar informacji, z powodu obfitości pojęć wyjściowych i przesłanek, z powodu znikomej ilości wywnioskowanych następstw, z powodu braku zapotrzebowania na dedukcję. Wszystko to oddziałuje na współczesnego uczonego człowieka przygnębiająco, gdyż głowę ma nabitą ideami matematyzacji, formalizacji, modelowania itp. A najbardziej prymitywnymi prawami spośród praw społecznych właśnie są prawa bytowania społecznego.
Gdy się mówi o prawach społecznych, zazwyczaj używa się pojęć takich jak państwo, prawo, moralność, religia, ideologia i inne instytucje społeczne regulujące postępowanie ludzi i łączące ich w scalone społeczeństwo. Jednak prawa społeczne nie są zależne od wymienionych instytucji i nie dotyczą ich wzajemnych stosunków oraz ich funkcjonowania. Znajdują się one w zupełnie innym przekroju życia społecznego. Dla nich jest całkowicie obojętne, co łączy ludzi w społeczeństwo. One tak lub inaczej działają, jeżeli już ludzie na dostatecznie długi czas łączą się w dostatecznie duże grupy. Wspomniane wyżej instytucje same żyją zgodnie z prawami społecznymi, a nie na odwrót. Istotą praw społecznych są określone zasady postępowania (działania, postępków) ludzi wobec siebie nawzajem. Podstawę dla tych zasad tworzy historycznie ukształtowane i stale reprodukowane dążenie ludzi i grup ludzkich do samo – zachowania (ratowania własnej skóry) i poprawiania warunków swojego istnienia oraz sytuacji bytowania społecznego. Przykłady takich zasad : mniej dać i więcej wziąć; jak najmniej ryzyka i jak najwięcej korzyści; jak najmniej odpowiedzialności i jak najwięcej honorów; jak najmniej zależności od innych, więcej zależności innych od ciebie itp.
Prawa społeczne nie są ustalane jawnie jak zasady moralne oraz inne prawa, a to z przyczyn, o których nietrudno się domyśleć i o których specjalnie będę mówić dalej. Lecz i bez tego są one ogólnie znane i powszechnie dostępne. Łatwość, z jaką ludzie je odkrywają i przyswajają je sobie, jest wprost zdumiewająca. Tłumaczy się to tym, że są one naturalne, odpowiadają historycznie ukształtowanej naturze człowieka i grup ludzkich. Potrzebne są wyjątkowe warunki, aby ten lub inny człowiek wypracował w sobie zdolność uchylania się spod władzy i postępowania na przekór im. Potrzebna jest długotrwała, krwawa historia, aby w jakimś fragmencie ludzkości wypracowana została zdolność przeciwstawienia się tym prawom w dostatecznie odczuwalnej skali.
Społecznych zasad postępowania ludzie się uczą. Czynią to dzięki własnemu doświadczeniu, przyglądając się innym, w procesie wychowania ich przez innych ludzi, dzięki wykształceniu, eksperymentom, itp. Zasady te aż same się narzucają. Ludzie mają wystarczająco dużo rozsądku, aby odkryć je dla siebie, a społeczeństwo ofiarowuje ludziom gigantyczne możliwości treningu. W większości wypadków ludzie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że przechodzą systematyczną praktykę dla wypełnienia roli indywiduów społecznych, gdy wykonują zwyczajne z ich punktu widzenia życiowe czynności. I nie mogą tego uniknąć, gdyż nie nauczeni zasad społecznych nie mogą być zdolni do życia.
Chociaż prawa społeczne zgodne są z naturą człowieka i grup ludzkich (są naturalne), ludzie wolą o nich milczeć lub nawet je ukrywać (podobnie jak chowają brudną bieliznę i zamykają się w toalecie dla załatwienia naturalnych potrzeb). Dlaczego ? Właśnie dlatego, że postęp społeczny w znacznym stopniu dokonywał się jako proces wynajdywania środków ograniczających i regulujących działanie praw społecznych. Moralność, prawo, sztuka, religia, prasa, publiczność życia, opinia publiczna, itp. były wynajdywane przez ludzi w znacznym stopniu (nie całkowitym, oczywiście) jako środki takiego rodzaju. I chociaż one, stając się masowymi organizacjami ludzi, same dostawały się pod wpływ praw społecznych, to one tak lub inaczej spełniały i spełniają (tam, gdzie istnieją) rolę antyspołeczną. Postęp społeczny był przede wszystkim postępem antyspołecznego. Całe wieki uczono ludzi przyoblekania swoich postępowań w formy, które są dopuszczalne z punktu widzenia moralności, religii, prawa, obyczajów itp. lub ukrywać je jako coś godnego potępienia. I nic dziwnego, że społeczne zasady postępowania wydają się im być czymś co najmniej nieprzyzwoitym, a czasem nawet przestępczym. Co więcej, ludzie indywidualnie kształtują się w taki sposób, że zasady społeczne dla nich samych mają znaczenie tylko pewnej możliwości, która mogłaby i nie istnieć. Jeżeli człowiek postępuje zgodnie z tymi zasadami i uświadamia sobie to, wówczas często popada w konflikty psychologiczne i przeżywa wydarzenia jako dramat duchowy. Przykłady ludzi, którzy zdołali przeciwstawić się zasadom społecznym i dzięki temu stali się przedmiotem największego podziwu współobywateli, jeszcze bardziej utwierdzają w myśli przekonanie, że prawa te są wstrętne, a mówiąc dokładniej, że nie są to w ogóle prawa, lecz coś nieprawidłowego. Wreszcie, przykłady społeczeństw, w których prawa społeczne na skutek zezwoleń moralności, religii, norm prawnych, publiczności życia i tym podobne osiągały zawrotną rolę i znaczenie, dopełniają mistyfikację realnej sytuacji i stwarzają dla prawdy przeszkodę nie do pokonania – zdumiewający przykład zła czynionego przez ludzi z najlepszych pobudek. Co prawda i w tym wypadku najlepszymi intencjami zasłaniają się zazwyczaj łotry.
Prawa społeczne są zawsze na widoku i jest nonsensem oczekiwać tutaj odkryć takich jak mikrocząsteczki, chromosomy, itp. Odkrycie może być tutaj tylko ustaleniem oczywistego i powszechnie znanego w pewnym systemie pojęć oraz umiejętność udowodnienia, w jaki sposób takie trywialności wypełniają rolę praw bytu ludzkiego – pokazanie, że naszym życiem społecznym zarządzają nie szlachetni tytani, lecz brudne nikczemności. Na tym polega trudność w poznawaniu tego życia.
Kiedy wszyscy mówią o takich lub innych prawach społecznych, to zazwyczaj pozbawiają je statusu praw ogólnoludzkich i rozpatrują w charakterze nieludzkich praw jakiegoś tam izmu. Zakładają przy tym, że w jakimś tam innym szlachetnym izmie dla tych praw nie ma miejsca. Lecz jest to błąd. Po pierwsze, nie ma w nich absolutnie niczego, co byłoby nieludzkie. Są one po prostu takie. Nie są bardziej nieludzkie niż prawa współżycia, pomocy wzajemnej, szacunku i temu podobne. Przeciwstawienie koncepcji złych i dobrych praw społecznych jest z naukowego punktu widzenia pozbawione sensu, gdyż w istocie są one zwierciadlanym odbiciem siebie nawzajem, izomorficzne strukturalnie, ekwiwalentne w swoich następstwach. Weźmy na przykład zasadę koncepcji złych praw społecznych Każdy człowiek A dąży do tego, aby osłabić społeczne pozycje drugiego człowieka B (przy pozostałych warunkach niezmiennych). Ekwiwalentna dla tego stwierdzenia jest koncepcja dobrych praw społecznych Każdy człowiek B dąży do wzmocnienia społecznych pozycji drugiego człowieka A. Tylko pod warunkiem przemieszczonych koncepcji można uniknąć tego rezultatu. Lecz przemieszczone koncepcje wyłączają tutaj możliwość podejścia naukowego i budowania teorii. Innymi słowy, czy przyjmiemy koncepcje, zgodnie z którą zło jest koniecznością, a dobro jest przypadkowe, czy też koncepcję przeciwstawną, zgodnie z którą dobro jest koniecznością, a zło jest przypadkowe, to tym samym nie rozwiążemy problemu, co częściej występuje, zło czy dobro, a przytoczone koncepcje same w sobie nie wyjaśniają ani tego ani czegokolwiek innego, czyli w równym stopniu mogą być wykorzystane do wyjaśnienia tego i czegokolwiek innego. Po drugie zaś, to czy w danym kraju powstanie izm ludzki czy nieludzki, zależy nie od praw społecznych jako takich, lecz od skomplikowanego przebiegu uwarunkowań historycznych, a w tym – od tego, czy ludzkość danego kraju potrafi rozwinąć instytucje przeciwstawne prawom społecznym (zasady etyczne, urzędy prawodawcze, opinię publiczną, publiczność życia, jawność, prasę, organizacje opozycyjne, itp.)
Tylko w wypadku, gdy w społeczeństwie niczego podobnego nie ma lub rozwinięte jest słabo, prawa społeczne mogą posiadać ogromną siłę i będą określać oblicze społeczeństwa, w tym – określać charakter organizacji, które powstały po to, by ludzi właśnie przed nimi chronić. I wówczas powstanie specyficzny typ społeczeństwa, w którym kwitnąć będzie obłuda, gwałt, korupcja, brak gospodarności, depersonalizacja, brak odpowiedzialności, chałtura , chamstwo, lenistwo, dezinformacja, oszustwo, szarzyzna, system przywilejów służbowych itp. Tutaj właśnie ustala się zniekształcona ocena osoby ludzkiej – gloryfikuje się nikczemników, niszczy się ludzi wybitnych. Najbardziej etyczni spośród obywateli są prześladowani, najbardziej utalentowani i pożyteczni są sprowadzeni do przeciętnych ról i średniej niedorzeczności. Przy czym, nie władze właśnie muszą tak czynić. Sami koledzy, współpracownicy, sąsiedzi podejmują wszelkie wysiłki aby człowiek utalentowany nie miał możliwości rozwinąć i odkryć swą indywidualność, a człowiek pożyteczny rozwinąć się. Zjawisko to staje się masowe i obejmuje wszystkie sfery życia, a przed wszystkim twórczość i zarządzanie.
Nad społeczeństwem zawisa groźba przekształcenia się w koszary. Ta groźba określa psychiczny stan obywateli. Zaczyna królować nuda, tęsknota, stałe oczekiwanie gorszego. Społeczeństwo takiego typu skazane jest na zastój i chroniczne gnicie, jeżeli nie znajdzie w sobie sił zdolnych przeciwstawić się tym tendencjom, przy czym taki stan trwać może całe wieki. Znam 90-letniego gruźlika i wrzodowca, lecz nie można powiedzieć o nim, że jest zdrowy tylko dlatego, że przeżył 90 lat, a jego zdrowi rówieśnicy już dawno się przekręcili. I jeżeli zakończę swoje życie nawet nie dosięgając do połowy tego sędziwego wieku, to życiu tego człowieka mimo wszystko nie zazdroszczę.
SPOŁECZNE I OFICJALNE
Rozróżniam, pisał Schizofrenik, oficjalne i społeczne. Oficjalność to forma historyczna, w której dokonuje się uznanie społecznego. Oficjalność jest antypodem społecznego wyrastającym na jej gruncie i związanym z nią nierozerwalnie. Oficjalność jest sobowtórem społecznego. Są one śmiertelnymi wrogami i nierozłącznymi przyjaciółmi. W istocie są tym samym, lecz różnie się przejawiają. Oficjalność nie jest tożsama państwu, prawu, moralności, ideologii, itp. Wyróżnianie jej to zupełnie inna orientacja spojrzenia na społeczeństwo. Antyspołeczność – to, co ogranicza prawa społeczne, przeszkadza im i dąży w ogóle do zlikwidowania ich władzy. Antyoficjalność – to, co jest wrogie oficjalności jako uznaniu społecznego. Funkcję społecznego mogą wykonywać państwo, moralność, religia, itp. Lecz i one również mogą wykonywać funkcje antyoficjalności, a także służyć oficjalności i społecznemu. Skrajnym przejawem społecznego jest całkowita amoralność, skrajnym przejawem antyspołecznego – świadomość etyczna, skrajnym przejawem oficjalności – formalny biurokratyzm, skrajnym przejawem antyoficjalności – przestępczość. Lecz oczywiście jest to wykład schematyczny. I piszę o tym przede wszystkim po to, by przeorientować poglądy na społeczeństwo z nawykowego planu na ten, który uważam za ciekawszy.
Przytoczę kilka przykładów, które zilustrują wprowadzone rozróżnienia. Społecznie N jest demagogiem, durniem, karierowiczem, a oficjalnie – poważnym i dobrym mówcą, doskonałym szefem. Kiedy N wybierano do Akademii w kuluarach wszyscy spluwali, wzruszali ramionami, itp. Lecz z trybuny wszyscy wychwalali N, potem ściskali mu dłonie, gratulowali zasłużonego wyboru, itp. Jeśli N jeździ służbowo za granicę, społecznie oznacza to, że urwał, przechytrzył, urządził się, itp., a oficjalnie to oznacza, że zrobił dużą robotę, uczestniczył, był pożyteczny. Wrócę jeszcze do tego w innym aspekcie. Społecznie jednostka jest nie lepsza (przypadek skrajny – gorsza) od jej postępków, antyspołecznie jednostka może być (skrajny przypadek – zawsze) lepsza od swoich postępków, antyoficjalnie jednostka nie jest adekwatna do swoich postępków. Nawet w tych przypadkach, kiedy istnieje jakby tożsamość, można znaleźć różnice. Na przykład, społecznie istnieje tendencja uczynić jednostki całkowicie zależnymi do grup społecznych, których są one członkami, a oficjalnie – tendencja uczynić jednostki nie tylko całkowicie zależnymi od grup, których są członkami, lecz i od władzy.
Podstawowym prawem stosunku pomiędzy społecznym i oficjalnym jest dążenie do ich współzależności i nawet do tożsamości. Warunkuje to określone tendencje w realnej rzeczywistości zauważalne dość łatwo. Na przykład, społecznie szef może nie być mądrzejszy od grupy podwładnych (inteligentnych), a oficjalnie szef nie może być głupszy od grupy podwładnych. Ponieważ działa tendencja doprowadzenia oficjalnego do zgodności ze społecznym i odwrotnie, to realizacją tej tendencji w danym wypadku jest tendencja do obniżenia intelektualnego potencjału grupy (do ogłupienia).
Współdziałanie społecznego i oficjalnego wzmacnia społeczne w tych wypadkach, w których osiągana jest ich zgodność. Na przykład, im więcej państwo włożyło środków w daną jednostkę (tytuły, godności, premie, mieszkanie, willa podmiejska, służbowe wyjazdy zagraniczne na koszt państwa, itp.) tym wyższa jest jej pozycja społeczna. A im wyższa jest jej pozycja społeczna, tym więcej zdolna jest ona urwać, tzn. zmusić państwo wkładać w siebie środki.
NIEKTÓRE OSOBLIWOŚCI IBAŃSKIEJ HISTORII
Historia Ibanska składa się z wydarzeń, które o mało co nie miały miejsca; prawie że miały miejsce; były oczekiwane, ale mimo wszystko nie nastąpiły; nie były oczekiwane, lecz mimo to nastąpiły; dokonały się nie tak, jak powinny się były dokonać, nie wówczas, gdy powinny były, nie tam, gdzie należało; dokonały się, lecz zostały uznane za nieistniejące; nie dokonały się lecz stały się powszechnie znane. Tę klasyfikację zaproponował Oszczerca w wąskim kręgu niezunifikowanych zwolenników w piwiarni na placu Nauczyciela po czternastym kuflu piwa. Jego kolega biurowy Kicio, który zafajdał gacie z zupełnie innego powodu, za jednym zamachem zakapował i tę klasyfikację. Oszczerca zniknął. Ale ku zdziwieniu kolegów, po wielu, wielu latach wynurzył się na dziewiczej powierzchni życia kulturalnego Ibanska, publicznie dał w mordę Kiciowi i zaczął szukać dla siebie miejsca. Stało się to już po tym, gdy ibancy, zalewając się gorzkimi łzami, wreszcie odprowadzili na wieczny, długo oczekiwany odpoczynek Gospodarza i szybciutko przykryli kto czym mógł swoje upięknione bliznami i siniakami gołe zady, teoretycznie przygotowane do nowego powszechnego lania. Oczekiwane przez wszystkich lanie, ku wielkiemu rozgoryczeniu ibanców nie nastąpiło i w straszliwym przerażeniu rzucili się w wir nieśmiałych radości. Pretendent za męstwo został wyróżniony wyborem. Myśliciel nawymyślał wszystkim od tchórzy, jak sobie na to zasłużyli i skrócił ilość cytatów z dzieł Gospodarza o połowę. I znowu nic się nie wydarzyło. Myśliciel z powodzeniem obronił doktorat. Socjolog zamiast zwyczajnego tytułu Gospodarza „najbardziej genialny super geniusz spośród wszystkich najgenialniejszych geniuszów” używał znacznie osłabionego w wyrazie tytułu „największy geniusz”. I tym razem nic się nie wydarzyło. I Socjolog wyjechał za granicę. Nikogo nie wsadzono. Mój Boże, zapłakał potem z radości Kicio, cóż teraz będzie, jedyna nadzieja teraz to Chińczycy. Chińczycy ucieszyli się nie mniej od Kicia, ale zrobili po swojemu.
Oszczercę, który wrócił z niebytu mianowano ze strachu jakimś tam naczelnikiem. Wykorzystując niewielkie zamieszanie zdołał on wydać maleńką książeczkę o czymś takim, o czym wówczas pisać było jeszcze zbyt wcześnie, a potem było już zbyt późno. W książeczce wszystko wypaczył, a resztę przedstawił niesłusznie. Wyższe władze, które po wspomnianym radosnym tragicznym wydarzeniu stały się jeszcze wyższe i radykalnie zmieniły punkt widzenia, publicznie oświadczyły à propos Oszczercy, że wilka zawsze ciągnie do lasu jakbyś go nie karmił i rozesłały poufną instrukcję na temat – garbatego tylko mogiła wyprostuje. Oszczercę natychmiast zwolniono od ciężkich obowiązków zarządzania i zamierzano eksmitować z Ibanska z powrotem, jako pasożyta. Ale czasy były już nie te. I Oszczerca tymczasowo urządził się (a to cwaniak) w jakimś nic nie znaczącym instytuciku jako młodszy asystent z najniższym wynagrodzeniem. Socjolog, który nie zdołał temu przeszkodzić, przypisał sobie tę zasługę. Myśliciel powiedział, że Gospodarza nie da rady już ożywić, chociaż nikt nie miał takiego zamiaru. A na horyzoncie Historii Ibanska już majaczyła barwna postać Knura. W jednym ręku postać trzymała maleńki kaczan kukurydzy, jeszcze zupełnie niedojrzały, a drugą pokazywała wielką figę. Jedna noga postaci była bosa. Postać głośno czkała i mamrotała hasła: DZISIEJSZE POKOLENIE, TWOJA MAĆ, ŻYĆ BĘDZIE W PEŁNYM IZMIE. I patrząc na abstrakcjonistów postać pogroziła im palcem.
Nota tłumacza:
Gospodarz – Stalin. Knur – Chruszczow (Podczas wizyty w USA zachwycił się kukurydzą i pożytkami z uprawy tej rośliny; z jego inicjatywy i polecenia rozpoczęto w ZSRR uprawę kukurydzy na wielką skalę, co zakończyło się kompletnym fiaskiem rolniczym i gospodarczym. Obiecał, że obecne, czyli ówczesne, społeczeństwo radzieckie żyć będzie w autentycznie zrealizowanym komunizmie).
Aleksander Zinowiew
tekst tłumaczenia zamieszczono za zgodą Leona Zawadzkiego
publikacja na stronie Sollunari 8 lutego 2012r