Portal Niezalezna.pl, 05.11.2013
Władza postkomuny oznacza dominację w życiu społecznym typu człowieka zwanego homo sovieticus. Pojęcie „homo sovieticus” stworzył zmarły w 2006 r. rosyjski dysydent, pisarz, filozof i logik Aleksander Zinowiew. W Polsce upowszechnił ten termin ks. Józef Tischner, zmieniając niestety jego znaczenie.
Pojęcia „homo sovieticus” po raz pierwszy użył w Polsce ks. Józef Tischner w 1990 r., gdy odpadł w wyborach prezydenckich kandydat „obozu postępu i światła” Tadeusz Mazowiecki, przegrywając ze Stanem Tymińskim. Według ks. Tischnera homo sovieticus to określenie człowieka, który jest tworem systemu totalitarnego i nie potrafi się odnaleźć w systemie politycznym innego typu. Kontynuując jego myśl, publicysta Jerzy Turowicz pisał: „Homo sovieticus to człowiek zniewolony, ubezwłasnowolniony, pozbawiony ducha inicjatywy, nieumiejący myśleć krytycznie. […] Homo sovieticus to dziś człowiek, który wszystkiego oczekuje i domaga się od państwa, który nie chce i nie umie swego losu wziąć we własne ręce” („Pamięć i rodowód”, „Tygodnik Powszechny” 1993, nr 45).Rozpoznania Tischnera i Turowicza w tej materii okazały się chybione. Z prostego powodu – środowisko, w którym tkwili, samo było dotknięte syndromem homo sovieticusa. Ta prosta myśl, jako zbyt bolesna, nie mogła dotrzeć do większości publicystów „Tygodnika Powszechnego”, nie mówiąc o „Gazecie Wyborczej”.
Cwaniak, a nie sierota
Homo sovieticus dla środowiska „Tygodnika Powszechnego” bądź „Gazety Wyborczej” to była polska parafialna, słuchacze Radia Maryja czy zostawieni sami sobie pracownicy byłych pegeerów. Właściwie każdy, komu nie podobała się III RP. To była manipulacja tego środowiska, która pozwala postkomunistycznym elitom pretendować do roli tych, którzy walczą z zaściankową polskością. W ten sposób elity te miały możliwość ukrycia, za moralną retoryką postępu i europeizacji Polski, swojego posowieckiego rodowodu i charakteru. Tymczasem homo sovieticus to, wbrew temu, co pisał Tischner, nie jest człowiek zniewolony, ubezwłasnowolniony, pozbawiony ducha inicjatywy. Nie jest to też człowiek pozbawiony umiejętności krytycznego myślenia. Warto wrócić w tym momencie do oryginalnej definicji homo sovieticusa stworzonej przez Zinowiewa. System totalitarny wykształcił nowy typ antropologiczny, typ, który jest mutacją prymitywnej mentalności drobnomieszczańskiej, doprowadzonej jednak do skrajności. Jest to człowiek, który opanował do perfekcji moralną retorykę, stosując ją do tłumaczenia swoich niemoralnych działań. To dynamiczny cynik i cwaniak dążący tylko do osiągnięcia swoich egoistycznych celów. W tym wymiarze jego zachowanie jest formą społecznego darwinizmu. Nieistotny jest też jego poziom wykształcenia (wbrew sądom o tym, że polski homo sovieticus jest gorzej wykształcony). Więcej – wykształcenie często pozwala lepiej maskować się człowiekowi sowieckiemu. Homo sovieticus nie odczuwa też przywiązania do narodowej wspólnoty. Jest więc bytem internacjonalnym. Czytając dzisiaj Zinowiewa, trudno wręcz uwierzyć, że można było jego charakterystykę homo sovieticusa interpretować tak bałamutnie, jak uczyniło to środowisko „Tygodnika Powszechnego”, a następnie „Gazety Wyborczej”. Gdyby jednak wspomniane środowiska na poważnie wzięły definicję człowieka sowieckiego ukutą przez Zinowiewa, musiałyby dojść do konkluzji, że dziś ten typ ludzki stara się skolonizować Polskę, a rządy PO i PSL stwarzają idealne warunki dla jego istnienia.
Zawsze szczery kłamca
Homo sovieticus ma tyle wspólnego z liberalną demokracją, co PO z obywatelskością. Reprodukuje się w skali masowej. To typ, z którym merytoryczna dyskusja na jakikolwiek temat jest bezcelowa, bo on wiedzę oderwaną od jego osobistego interesu ma w głębokiej pogardzie. Nie ma własnej istoty. Jak zauważa Zinowiew, „jest giętki i wyczuwa sytuację. Jego reakcje są zawsze naturalne […]. Nie ma w nim niczego, co określić by można jako »prawdziwe«, bowiem »prawdziwość« jest tylko jedną z historycznych możliwości, doprowadzonych w wyobraźni ludzkiej do absolutu. Natomiast wszystko jest w nim naturalne w tym sensie, że adekwatne do warunków jego życia”. Człowiek sowiecki zawsze uważa, że jest szczery. Potrafi on bowiem w ciągu minuty jedną szczerość zamienić na drugą. Jest wytrenowany we wprowadzaniu w błąd za pomocą prawdy. Nie musi bezpośrednio współpracować z aktualną władzą, ponieważ sam sposób jego funkcjonowania jest tejże władzy na rękę. Człowiekowi sowieckiemu bowiem nie przeszkadza, że władza korumpuje, kłamie i oszukuje. Uważa to za stan naturalny i w pełni go akceptuje. Będzie wręcz takiego oczekiwał.
Potomkowie Czyngis-chana
Często w mediach opozycyjnych pojawia się zdziwienie i zgorszenie z powodu kłamstw i amoralnych zachowań, jakich dopuszczają się dzisiejsi „ludzie sowieccy”, którzy opanowali naszą politykę. Nie powinno to jednak nikogo dziwić. Człowiek sowiecki jest bowiem święcie przekonany, że nie obowiązują go normy moralności, gdy pojawia się „dziejowa konieczność”. Jak pisze Zinowiew, „homo sovieticus myśli blokami myśli i czuje blokami uczuć, dla których (owych bloków jako całości) brak jeszcze odpowiednich nazw. Dzięki temu jest on psychologicznie i intelektualnie elastyczny, giętki, adaptacyjny. Uczynek sam w sobie zły nie jest przez człowieka sowieckiego odczuwany jako zły, ponieważ nie odczuwa on go jako samego w sobie, lecz jako element bardziej złożonej całości (bloku), który jako całość czymś złym nie jest. Kropla trucizny w skomplikowanym, życiodajnym lekarstwie nie odgrywa roli trucizny”. Płynność, nieokreśloność, zmienność i wieloznaczność we wszystkim to podstawowe atrybuty charakteru homo sovieticusa. Dlatego tak łatwo potrafi walczyć o swoje za pomocą demagogii, kłamstwa, pochlebstwa, gniewu, łez – jak swego czasu posłanka Beata Sawicka z PO. Co gorsza, większość mainstreamowych mediów akceptuje i rozpowszechnia tego typu zachowania, co powoduje utrwalanie obecności homo sovieticusa w życiu społecznym. Warto pamiętać, że przypisywanie temu typowi ludzkiemu jakichkolwiek godziwych czy moralnych uczynków jest taką samą głupotą jak rozpatrywanie z moralnego punktu widzenia działań hord Czyngis-chana.